Po długiej przerwie
chciałbym Wam przedstawić moją podróż, krótką ale szalenie ciekawą do Włoch.
Pojechałem tam w ferie zimowe , tak naprawdę na narty, jednak jeżdżąc na
nartach zobaczyłem wiele ciekawych
rzeczy.
Moim celem była malutka miejscowość- San Martino di Castroza, położona w rejonie Trydent- Górna Adyga (Trentino- Alto Adige)blisko tak znanych miast jak Val di Finne, Cortina d’Ampezzo, czy Predazzo. Na moje oko miejscowość ta liczy ok. 2 do 3 tys. mieszkańców. Powierzchniowo jest naprawdę niewielka. Największymi atrakcjami są jedyny kościół, oraz stoki narciarskie. Będąc w Austrii można zauważyć, że w podobnej miejscowości jest o wiele więcej stoków narciarskich oraz wyciągów, w San Martino jest ok. 6 wyciągów, w tym dwie główne gondole, a tras jest niewiele więcej. Jednak pogoda oraz przepiękne góry rekompensują wszystko. Dolomity przy bezchmurnej pogodzie wyglądają wspaniale, zwłaszcza przy zachodzie i wschodzie słońca.
Do San Martino dojeżdżaliśmy po ok. 9 godzinach jazdy z Polski. Jechaliśmy bardzo krętą, wąską, górską drogą. Im wyżej wjeżdżaliśmy , tym więcej śniegu było na poboczu, aż 20 km przed kurortem śniegu było tyle , co wysokość auta terenowego. Myśląc już o hotelu i o odpoczynku nie zauważyliśmy znaków drogowych, ale także dlatego, że do połowy były przykryte śniegiem. W taki właśnie sposób będąc 12 km przed San Martino zobaczyliśmy zasypaną drogę oraz szlaban. Oznaczało to oczywiście ,że droga jest zamknięta i nie da się nią przejechać. Zmartwiło to nas, jednak razem z tatą wyszukaliśmy inną drogę- okrężną, którą trzeba było jechać aż 80 km!! Oczywiście nie była to droga prosta, czy też autostrada. Nie! To była jak najbardziej droga kręta, górska, a więc wąska. Oznaczało to dwu godzinną jazdę. Normalnie taki odcinek drogi pokonuje się w ok. 40 min. Jednak dojechać kiedyś musieliśmy, a nie wiadomo było kiedy otworzą drogę, na której znajdowaliśmy się obecnie, cóż Włosi, to Włosi, nawet największa burza nie zmusi ich do pracy.
W końcu dojechaliśmy do miasteczka. Nasz hotel nazywał się „Savoia”. Nie robię tutaj reklamy, jednak polecam!! Zostaliśmy tam serdecznie powitani, nasza opiekunka zapamiętała nasze imiona i pomogła nam z bagażami, oprowadziła po hotelu i pokazała gdzie co jest. Po rozpakowaniu się i lekkim odpoczynku poszliśmy obejrzeć miejscowość, co nie zajęło nam dużo czasu. Całe miasteczko obeszliśmy w ok. 30 min.
Następne dni, przy pięknej pogodzie , jeździliśmy na nartach po pięknych trasach Dolomitów. Nie było ich za wiele, więc wszystkie zobaczyliśmy w pierwszy dzień.
Pod koniec podróży pogoda się nieco zepsuła, więc postanowiliśmy wybrać się do Wenecji. Nieświadomi tego co nas tam czeka , wyruszyliśmy z samego rana. Po dotarciu do miasta i dojściu na Plac Św. Marka okazało się, że trwa jeszcze karnawał. Wenecjanie w tym czasie bardzo chętnie przebierają się w stroje i wychodzą na ulice Wenecji, chętnie dając się fotografować. Ich przebrania były bardzo piękne, a całość była wypracowana co do każdego detalu. Od włosów po buty. Jest to naprawdę wspaniałe doświadczenie, przez co można poczuć się jak w XVI-wiecznej Wenecji.
Jeżeli chodzi o kuchnie, to miałem wrażenie ,że skosztuje prawdziwych , tradycyjnych włoskich dań. Niestety jeżeli ktoś ma ochotę na prawdziwą włoską kuchnie, to na pewno nie znajdziecie jej w regionie jakim jest Trydent- Górna Adyga. Dawniej ten region należał do Austro- Węgier i do tej pory pozostało wiele tradycji oraz dań typowo niemieckich. Także zwyczaje. Włosi w tej części nie piją chętnie wina, lecz piwo i to austriackie.
Jeśli ktoś ma ochotę wybrać się w ogóle do Włoch to polecam rozmówki Beaty Pawlikowskiej „ Na językach- włoski”. Nie chodzi o to aby nauczyć się tych zwrotów na pamięć, lecz aby przeczytać i wykorzystać je w danych sytuacjach. Włosi uwielbiają jak się do nich mówi po włosku i od razu patrzą na Ciebie z innej perspektywy, uśmiechają się i chętnie pomagają. Sam język jest bardzo prosty , a gramatyka nie jest bardzo skomplikowana, wiem to ponieważ sam uczę się włoskiego od ponad pół roku.
Polecam każdemu podróż do Włoch. Ten kraj działa na każdego , mamy okazję zażyć tutaj niepowtarzalnej atmosfery, brak poczucia czasu, oraz wspaniały włoski nastrój. To wszystko powoduje, że nawet przy obowiązkach człowiek jest zrelaksowany.
Moim celem była malutka miejscowość- San Martino di Castroza, położona w rejonie Trydent- Górna Adyga (Trentino- Alto Adige)blisko tak znanych miast jak Val di Finne, Cortina d’Ampezzo, czy Predazzo. Na moje oko miejscowość ta liczy ok. 2 do 3 tys. mieszkańców. Powierzchniowo jest naprawdę niewielka. Największymi atrakcjami są jedyny kościół, oraz stoki narciarskie. Będąc w Austrii można zauważyć, że w podobnej miejscowości jest o wiele więcej stoków narciarskich oraz wyciągów, w San Martino jest ok. 6 wyciągów, w tym dwie główne gondole, a tras jest niewiele więcej. Jednak pogoda oraz przepiękne góry rekompensują wszystko. Dolomity przy bezchmurnej pogodzie wyglądają wspaniale, zwłaszcza przy zachodzie i wschodzie słońca.
Do San Martino dojeżdżaliśmy po ok. 9 godzinach jazdy z Polski. Jechaliśmy bardzo krętą, wąską, górską drogą. Im wyżej wjeżdżaliśmy , tym więcej śniegu było na poboczu, aż 20 km przed kurortem śniegu było tyle , co wysokość auta terenowego. Myśląc już o hotelu i o odpoczynku nie zauważyliśmy znaków drogowych, ale także dlatego, że do połowy były przykryte śniegiem. W taki właśnie sposób będąc 12 km przed San Martino zobaczyliśmy zasypaną drogę oraz szlaban. Oznaczało to oczywiście ,że droga jest zamknięta i nie da się nią przejechać. Zmartwiło to nas, jednak razem z tatą wyszukaliśmy inną drogę- okrężną, którą trzeba było jechać aż 80 km!! Oczywiście nie była to droga prosta, czy też autostrada. Nie! To była jak najbardziej droga kręta, górska, a więc wąska. Oznaczało to dwu godzinną jazdę. Normalnie taki odcinek drogi pokonuje się w ok. 40 min. Jednak dojechać kiedyś musieliśmy, a nie wiadomo było kiedy otworzą drogę, na której znajdowaliśmy się obecnie, cóż Włosi, to Włosi, nawet największa burza nie zmusi ich do pracy.
W końcu dojechaliśmy do miasteczka. Nasz hotel nazywał się „Savoia”. Nie robię tutaj reklamy, jednak polecam!! Zostaliśmy tam serdecznie powitani, nasza opiekunka zapamiętała nasze imiona i pomogła nam z bagażami, oprowadziła po hotelu i pokazała gdzie co jest. Po rozpakowaniu się i lekkim odpoczynku poszliśmy obejrzeć miejscowość, co nie zajęło nam dużo czasu. Całe miasteczko obeszliśmy w ok. 30 min.
Następne dni, przy pięknej pogodzie , jeździliśmy na nartach po pięknych trasach Dolomitów. Nie było ich za wiele, więc wszystkie zobaczyliśmy w pierwszy dzień.
Pod koniec podróży pogoda się nieco zepsuła, więc postanowiliśmy wybrać się do Wenecji. Nieświadomi tego co nas tam czeka , wyruszyliśmy z samego rana. Po dotarciu do miasta i dojściu na Plac Św. Marka okazało się, że trwa jeszcze karnawał. Wenecjanie w tym czasie bardzo chętnie przebierają się w stroje i wychodzą na ulice Wenecji, chętnie dając się fotografować. Ich przebrania były bardzo piękne, a całość była wypracowana co do każdego detalu. Od włosów po buty. Jest to naprawdę wspaniałe doświadczenie, przez co można poczuć się jak w XVI-wiecznej Wenecji.
Jeżeli chodzi o kuchnie, to miałem wrażenie ,że skosztuje prawdziwych , tradycyjnych włoskich dań. Niestety jeżeli ktoś ma ochotę na prawdziwą włoską kuchnie, to na pewno nie znajdziecie jej w regionie jakim jest Trydent- Górna Adyga. Dawniej ten region należał do Austro- Węgier i do tej pory pozostało wiele tradycji oraz dań typowo niemieckich. Także zwyczaje. Włosi w tej części nie piją chętnie wina, lecz piwo i to austriackie.
Jeśli ktoś ma ochotę wybrać się w ogóle do Włoch to polecam rozmówki Beaty Pawlikowskiej „ Na językach- włoski”. Nie chodzi o to aby nauczyć się tych zwrotów na pamięć, lecz aby przeczytać i wykorzystać je w danych sytuacjach. Włosi uwielbiają jak się do nich mówi po włosku i od razu patrzą na Ciebie z innej perspektywy, uśmiechają się i chętnie pomagają. Sam język jest bardzo prosty , a gramatyka nie jest bardzo skomplikowana, wiem to ponieważ sam uczę się włoskiego od ponad pół roku.
Polecam każdemu podróż do Włoch. Ten kraj działa na każdego , mamy okazję zażyć tutaj niepowtarzalnej atmosfery, brak poczucia czasu, oraz wspaniały włoski nastrój. To wszystko powoduje, że nawet przy obowiązkach człowiek jest zrelaksowany.
Tyyyle śniegu :)
Droga zamknięta
Ravioli- tradycyjna włoska zupa, podobna do naszego rosołu z uszkami
Piwko musi być :)
Włoskie pomysły
Prawdziwe spaghetti al dente carbonara